Chapter 3

12:00

*Kamil Stoch
-Nie uwierzycie kogo dziś widzieliśmy!- do mojego i Stefka pokoju wpadli nagle wiewiór i starszy Kot. Stefan razem ze mną spojrzał na nich i po chwili wrócił wzrokiem do laptopa, ja uczyniłem to samo.- Serio zero zainteresowania? Kamil nawet ty?- jęknął Piotrek.- Jak ci powiem kogo widzieliśmy na konkursie to Ci gęba odpadnie! 
-To gadaj, a nie dramatyzujesz.- odparł Hula.
-Cyśkę widzieliśmy!- krzyknął Kot.
-No i co w tym dziwnego? Też ja widzieliśmy, była razem z Ewą.-powiedziałem.
-Boże Kamil jaki ty głupi! Twoją siostrę widzieliśmy, a nie żonę Stefana!
-Co?! Nie róbcie se jaj, bo to nawet już nie śmieszne.
-No ale my prawdę mówimy!  Była z Austriakami.- powiedział Piotrek, a ja otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Jak to moja siostra z Austriakami?!
-No ale to nie wszystko... Z tym Schlierenzauerem to ją chyba coś więcej łączy, bo się całowali..-dodał Kot.
-Maciek wie?-zapytałem, a ten akurat wszedł do pokoju.
-Co wiem?- zapytał, a chłopacy powiedzieli mu to co wcześniej mi.-Co ku*wa?! Gdzie ona jest?- zapytał i juz chciał wyjść ja szukać, a ja razem z nim, ale zatrzymali nas chłopacy.
-Jest jeszcze coś... Ona jest w ciąży...- powiedział Kuba, a nas zamurowało, Maciek pierwszy się otrząsnął i zbiegł na dół.
*Marcelina
Wychodziłam właśnie z chłopakami do hotelu, gdy na dół zbiegł wściekły młodszy z braci Kot- Maciek i mój brat, a zanim reszta Polaków. Kiedy nas zauważył, podszedł do Gregora i walnął mu w nos, ten się zachwiał i mało co nie upadł, ale złapał go Michi.
-Oszalałeś?!
-Ja oszalałem? Ja?- zapytał ironicznie i się zaśmiał.- To nie ja odbiłem komuś narzeczoną i zrobiłem jej dziecko!- dodał i po raz kolejny walnął Gregorowi w twarz, a w hotelu można było słyszeć mój krzyk, przed oczami zrobiło mi się ciemno, w ostatniej chwili przed upadkiem uchroniły mnie ramiona Gregora.
*Gregor
-Widzisz co narobiłeś debilu?! Ona za 2 tygodnie rodzi! Boże Cysia obudź się! Niech ktoś zadzwoni na pogotowie!- Nie wiem nawet kiedy przyjechała karetka i zabrała Marcelinę do szpitala, zaraz za nią pojechałem ja wraz z Thomasem.- Przepraszam, przed chwilą przywieziono tu kobietę w ciąży, gdzie ją zabrali?- zapytałem po angielsku młodej dziewczyny w recepcji,
-Drugie piętro, na lewo. Tam proszę pytać lekarza.- odpowiedziała, a ja czym prędzej pobiegłem po schodach do góry. Wpadając na oddział, zaczepiłem pierwszego lekarza, który się pojawił mi przed oczami.
-Przed chwilą, przywieziono tu moją narzeczoną. Marcelina Stoch. Co z nią?
-Z panią Marceliną wszystko na szczęście dobrze. Z dzieckiem także. W karetce odzyskała przytomność. 
-Mogę do niej wejść?
-Przykro mi, ale jest to niestety niemożliwe. Pańska narzeczona jest w tej chwili pod kroplówką i musi odpoczywać. Za niedługo rodzi i nie wolno jej się denerwować. Jutro będzie mógł ją pan zabrać do domu. Proszę się nie martwić, jest w dobrych rękach.- powiedział i odszedł. Całe szczęście że jej i małemu nic nie jest. Wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać do niej pisać wiadomość.
"Cześć kochanie ;* Lekarz nie chciał mnie do Ciebie wpuścić, ale jutro pozwolił mi Ciebie stąd zabrać, więc z samego rana przyjadę po was ;) Cieszę się że nic wam się nie stało. Kocham was <3 xoxo"
 Kliknąłem wyślij i schowałem telefon do kieszeni. Odwróciłem się do Thomasa, wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu. Po dojechaniu na miejsce, Morgi poszedł coś zjeść, a ja udałem się do swojego pokoju.
-Co z nią?- Stoch, który dotąd siedział pod drzwiami mojego pokoju, podniósł się do pozycji prostej.
-Nie twoja sprawa. Od kiedy Cię to interesuje co u niej?
-To moja siostra. Zawsze mnie to interesowało! 
-Tak? To dlaczego 2 lata temu wyjechała do Austrii, co?
-Miała dość...-powiedział cicho, jakby do siebie.
-Czego miała dość Stoch? No proszę, powiedz to głośno!
-Miała dość mnie...
-Tak Kamil. Miała dość Ciebie i skoków. Bo właśnie one odebrały jej wszystko co kochała. Rodziców, brata, narzeczonego... Ale wiesz co? Są rzeczy ważniejsze niż skoki. Takimi rzeczami jest rodzina. Bez niej nic innego nie istnieje. Ty jak widać tego nie wiesz.. -powiedziałem i już chciałem wejść do pokoju, kiedy zatrzymał mnie głos Stocha.
-Nic nie rozumiesz. Cysia zawsze była dla mnie najważniejsza, ale jak każdy człowiek chce spełniać marzenia. Sam dobrze coś o tym wiesz..
-Masz rację. Wiem. Ale mi marzenia nie przeszkodziły w miłości..- powiedziałem i wszedłem do pokoju. Po szybkim prysznicu, położyłem się do łóżka. Napisałem jeszcze tylko Cysi że ja Kocham i zasnąłem.
*następnego dnia rano, Marcelina
Już z samego rana był u mnie Gregor. Przebrałam się w rzeczy przywiezione przez niego i po odebraniu wypisu udaliśmy się do hotelu.
-Cysia...- usłyszałam zaraz po wejściu do lobby. Naprawdę nie mam ochoty z nim teraz gadać.
-Daj mi spokój.
-Cysia... Przepraszam. Wiem że jestem strasznym Chamem i dupkiem, ale naprawdę jesteś dla mnie ważna. Porozmawiaj ze mną proszę...
-Nie mamy już o czym rozmawiać Maciek. Spieprzyłeś wszystko co było między nami już dawno temu, teraz daj mi spokój.- powiedziałam i czym prędzej udałam się do swojego i Gregora pokoju. Od razu po przekroczeniu progu, Gregor mnie przytulił, a łzy zaczęły mi lecieć po policzku.
-Cii już dobrze kochanie, nie płacz. Będzie dobrze.

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

You Might Also Like

0 komentarze

Popular Posts