Chapter 1
21:42
*Kwiecień 2013, Kraków
-I co?- spytała Sandra kiedy
wyszłam z gabinetu dziekana.
-Jeden z najlepszych wyników na
uczelni.- powiedziałam lekko się uśmiechając.- Piątka z dwoma plusami.-
dokończyłam, a przyjaciółka się na mnie rzuciła. Po chwili poczułam wibracje w
kieszeni. Wyciągnęłam telefon i odebrałam.
-Tak
mamo?
-Cześć kochanie, o której będziesz?
-Pod wieczór, a co?
-Kamil dzisiaj wraca. Jest przyjęcie na
jego cześć. Zdążysz?- zapytała, a ja zamilkłam.-Marcelina, wszystko dobrze?
-Tak mamo. Chyba zdążę. Pa.-powiedziałam i się rozłączyłam.
-Tak mamo. Chyba zdążę. Pa.-powiedziałam i się rozłączyłam.
-Nawet nie spytała jak poszło.
Znowu Kamil jest najważniejszy. Mam dość Sandra. To wszystko mnie przerasta.-
powiedziałam, a łzy zaczęły spływać mi po policzku, przyjaciółka mnie
momentalnie przytuliła.
*Wieczór, Ząb
Ząb. Moja kochana rodzinna
miejscowość. Na samą myśl o Domie powracają miliony wspomnień. Tych smutnych i
radosnych. Przypominają mi się bajki taty, które opowiadał mi kiedy nie mogłam zasnąć,
rady mamy, które wiele mnie nauczyły i ramiona Kamila, w których czułam się
bezpiecznie, jak nigdzie indziej. Właśnie Kamil… Mój kochany starszy braciszek.
Zawsze mogłam na niego liczyć, był dla mnie wzorem do naśladowania. A teraz?
Mimo że go kocham to zarazem nienawidzę. Jest taki idealny, że rodzice nie
widzą nic po za jego sukcesami. Dzisiaj znowu tak jest. Niedawno został
mistrzem świata i drugim najlepszym skoczkiem tego sezonu, a rodzice co?
Wyprawiają mu wielką imprezę w ogrodzie. Zupełnie gdzieś mają mnie i moje
studia.
-Marcelina chodź do nas na dół.
Wszyscy już są. Zaraz tort będzie.- usłyszałam krzyk mamy z dołu.-Pośpiesz
się!- krzyknęła znowu i zeszłam na dół. Po chwili do salonu wjechał tort, Kamil
zdmuchnął świeczki i zaczął go kroić.
-Cześć mała, idziesz dzisiaj ze mną
na trening?- zapytał Kamil, ale nie odpowiedziałam.-Wszystko okey?- znów nic
nie powiedziałam.
-Córuś, wszystko dobrze?- zapytała
mama, ale też nie usłyszała żadnego słowa z moich ust.
-Marcelina dobrze się czujesz?- tym
razem do rozmowy wtrącił sie tata. Spojrzałam na niego i tylko pokiwałam głową
z dezaprobatą.
-Siostra, wszystko z tobą dobrze?
-Taa. Jest zajebiście.-
powiedziałam, poszłam do przedpokoju i zaczęłam zakładać buty. Za mną poszedł
Kamil.
-O co ci chodzi młoda?
-Nie udawaj że nie wiesz.
-Marcelina to cholery! Mów o co Ci
chodzi?!
-O co? Naprawdę chcesz wiedzieć?-
zapytałam, a ten pokiwał głową na tak.- Odkąd tylko zacząłeś skakać liczyło się
tylko to. Dla rodziców zawsze najważniejszy byłeś ty. Z Ciebie byli
najdumniejszy, bo jak tu nie być dumnym. Przecież nie każdy ma syna mistrza
świata. Twoje zawody i treningi były zawsze na pierwszym miejscu. Rodzice nie
byli na moich przedstawieniach, bo Kamilek miał zawody, nie odebrali mnie ze
szkoły, bo Kamilek musiał na trening jechać, miałam olimpiadę matematyczna,
rodzice nie przyjechali, bo mój kochany brat miał mistrzostwa. Zawsze liczyłeś
się ty. Kiedy poszłam na studia i zaczęłam odnosić sukcesu, myślałam że coś się
zmieni, ale wczoraj uświadomiłam sobie że ze mnie nigdy nie będą tak dumni jak
z Ciebie, że ty zawsze będziesz tym dzieckiem które będą kochać najbardziej.
Myślałam że w końcu do nich podejdę powiem: Mamo, tato skończyłam studia z
jednym z najlepszych wyników. Podejdą do mnie, przytulą i powiedzą że są ze
mnie dumni, ale znów się tak cholernie pomyliłam. Ważniejszy byłeś ty i twój
tytuł mistrza świata. I wiesz co? Mam już tego dość. To wszystko mnie już
przerasta.- powiedziałam i wyszłam z domu, zostawiając osłupiałego brata
samego. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do Krakowa. Tam spakowałam wszystkie
swoje rzeczy, pojechałam na lotnisko, gdzie kupiłam najszybszy bilet do Austrii
i po chwili byłam w drodze, do jedynej osoby na którą mogłam w tej chwili
liczyć.
*****Dominika Xx*****
Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11
Twitter: polgerangel
0 komentarze