Rozdział 7

22:13

*Planica 2012*
*Maciek*
Marzec. Początek wiosny, koniec sezonu, powrót do domu, do ukochanej. Moment na który czekam od dawna, ale aby to nastąpiło muszę oddać jeszcze 2  równe i dobre skoki jutro, wtedy będę już wolny, będę tylko dla niej. Dla kobiety, która jest dla mnie wszystkim. Miłości mojego życia.
-O czym tak myślisz, co?- niebieskooka piękność, królowa mojego serca właśnie weszła do mojego pokoju hotelowego i zajęła miejsce obok mnie na łóżku.- Mam coś na twarzy, że sie tak patrzysz?-zapytała, a uśmiech na mojej twarzy sie powiększył.- Maciek no!
-Nie mogę juz podziwiać mojego własnego prywatnego anioła?-szytynka momentalnie na moje słowa się zaśmiała i wtuliła w mój bok.- Masz ochotę na spacer?
-Teraz? Jutro masz przecież konkurs.-moja ukochana trochę się zdziwiła moją propozycją, dochodziła już 20, a jutro o 8 musiałem być na skoczni, ale teraz ważniejsze zadanie muszę wykonać niż to jutro.
-Świeże powietrze dobrze nam zrobi.-Cysia po chwili zastanowienia zgodziła się i udała się do swojego pokoju po kurtkę, a po paru minutach kroczyliśmy po oświetlonych i pokrytych śniegiem ulicach Kranja.-Pamiętasz jak się poznaliśmy?
-Nie sposób zapomnieć. Zjadłeś mi moje ulubione i ostatnie ciastko!-powiedziała szatynka, a ja momentalnie wybuchnąłem śmiechem. Mieliśmy po 5 lat i właśnie zaczynaliśmy przedszkole. Cysia jadła ciastka razem z koleżanką, a ja akurat byłem głodny, więc kiedy zobaczyłem ciastka od razu wyciągnąłem rękę po jedno, a akurat tak sie złożyło że było to ostatnie.-Hej! Nie śmiej się, miałam 5 lat i to było najgorsze co mnie w życiu spotkało. Myślałam że Cię uduszę.
-Oh tak pamiętam. Biegałaś za mną po całym przedszkolu.
-Należało Ci się. Moich ciastek bezkarnie sie nie zjada.- Lubię to wspomnienie. Tamtego dnia zaczęliśmy coś pięknego, co milem nadzieje będzie trwać do końca.
-Ja mogę.- Powiedziałem z uśmiechem, a szatynka nie zaprzeczyła.- Jakie jest twoje najlepsze wspomnienie?
-Narty w 2009.- Odparła bez zastanowienia, a ja spojrzałem na nią przypominajac sobie to co wtedy się stało, po chwili wspomnienia wróciły, a uśmiech na mojej twarzy sie powiększył.- Straciłam równowagę na nartach, a ty chcą mnie ratować, wywróciłeś się ze mną. I tak leżąc po środku stoku, cali we śniegu, powiedziałeś mi że mnie kochasz.-Pamiętam ten moment dokładnie. Długo się zastanawiałem czy jej to powiedzieć, aż opierając się nad nią, żeby na nią nie upaść, widząc jej rumiane policzki i roześmiane oczy, zaryzykowałem i powiedziałem dwa najpiękniesze słowa na świecie, a ona uśmiechnęła się i mnie pocałowała, od tamtego dnia jestem najszczęśliwszym facetem na świecie.- A jakie jest twoje?
-To, które zaraz się wydarzy.- Szatynka nie zbyt rozumiejąc spojrzała na mnie lekko mrużąc oczy. W kieszeni wyszukałem małej wielkości czerwone pudełeczko, w którym znajdowało się to co miało być symbolem wieczności. Naszej wspólnej wieczności.- Cysia o dużej ilości rzeczy nie mam pojęcia, mam mnóśtwo wad, często mnie nie ma, zwłaszcza wtedy kiedy mnie potrzebujesz, nie jestem idealny, ale kocham Cię nad życie i jestem pewien, że to z Tobą chcę spędzić resztę swojego życia. Wyjdziesz za mnie?- Wypowiedziałem najważniejsze pytanie w moim życiu, klękając przy tym na jedno kolano.
-Jesteś pewien, że chcesz do końca życia słuchać mojego mrudzenia, że jestem głodna?- Klęcząc na zimnym śniegu i czekając na wybuch łez i to najważniesze słowo, słyszę chyba najgłupsze pytanie jakie mogłem w tym momencie usłyszeć.
-Serio Cyśka?- pytam i wybucham śmiechem- Mogę Ci biegać o północy na stację po czekoladę tylko się zgódź kochanie.- Mówię, a niebieskooka zaczyna się śmiać.
-Tak, oczywiście że tak. Kocham Cię najbardziej na świecie.- Mówi i zaczyna płakać, a ja momentalnie wstaje i przytulam ją najmocniej na świecie. Mam wszystko. Nie potrzebuje już niczego więcej. Tylko ją. Miłość mojego życia. Moją przyszłą żonę.
***************************************
Hej wszystkim! Trochę mnie tu nie było (trochę bardzo), ale niestety wena trochę odeszła, a z nią odszedl tez czas. Aktualnie walczę z matematyką i usiłuje zdać, ale mam nadzieję że następny rozdział pojawi się nie długo.
Dzisiejszy rozdział trochę inny od poprzednich, jest małym powrotem do przeszłości. Mam nadzieję że wam się spodoba. 



See ya!
Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11
Twitter: polgerangel

Wesołych Świąt

12:16

Kochani już za kilka godzin zasiądziemy przy wigilijnym stole wraz z najbliższym, dlatego z okazji tegorocznych świąt życzę Wam:

Szczęścia, aby każdy dzień był radosny.
Miłości, bo bez niej życie jest samotne.
Wspaniałych przyjaciół z którymi zwykłe rzeczy stają się niezwykłe.
Ukochanej osoby, dzięki której uśmiech pojawia się na twarzy.
Aby każdy dzień był bardziej niezwykły od poprzedniego. 
Mnóstwa przygód, aby na następne lata było co wspominać.
Zdrowia, aby móc przeżywać przygody.
Spełnionych marzeń, bo takie są najlepsze.
Dobrych ocen dla uczniów i sukcesów w pracy dla pracujących.
Niech każda chwila będzie niesamowita. 
Zdrowych, pogodnych świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie rodziny, dużo uśmiechu w te magiczne dni, samych pyszności na stole, bogatego gwiazdora i wymarzonych prezentów.
Niech nadchodzący rok będzie lepszy od poprzedniego, niech spełnią się w nim wszystkie wasze marzenia, zacznijcie rok z uśmiechem, aby cały wasz 2017 był radosny!
Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku kochani! 



Źródło: Skijumping Austria










Rozdział 6

18:45

-Możecie mi powiedzieć co wy wyprawiacie?!- skoczkowie to podobno dorośli ludzie,a dorośli ludzie podobno posiadają takie coś jak mózg i umieją go używać. Właśnie podobno. Austriaccy skoczkowie zdecydowanie tego mózgu chyba nie mają. Konkurs skończył się kilka godzin temu, a chłopacy chcieli być dobrymi wujkami, więc stwierdzili że się zajmą małym, a ja mam iść odpocząć. Nie było mnie godzinę. Tylko godzinę, a oni zdążyli zrobić z mojego i Gregora pokoju skocznie, ale oczywiście nie to jest problem. problemem jest to, że ubrali małego w mini kombinezon i "uczą" go skakać na nartach.- Oszaleliście do końca?!-spytałam zabierając Stefanowi Thomasa i ściągając mu mini kombinezon.
-Daj spokój kochanie, to tylko zabawa.- powiedział Gregor, podchodząc do mnie, zaczepiając małego.
-Oh jasne zabawa. Gregor on ma dopiero 2 miesiące, mogliście mu coś zrobić.- westchnęłam siadając na łóżku, w między czasie reszta skoczków wyszła z pokoju.- On jest jeszcze za mały na takie rzeczy.
-Masz rację, przepraszam.- powiedział siadając obok mnie i przytulając mnie do siebie.
-Pójdę się przejść, nie rób już nic głupiego, proszę.- uśmiechnęłam się, a ten wziął małego na ręce i zaczął się z nim wygłupiać, kocham ich najbardziej na świecie.Wyszłam z pokoju i  pech chciał, że wychodząc musiałam oczywiście na kogoś wpaść.
-Um, hej Cysia.
-Cześć Maciek.-oczywiście, ze z moim szczęściem musiałam wpaść na mojego byłego, jakże by inaczej.
-Więc... Co u Ciebie?-spytał, lekko się uśmiechając, ale z jego twarzy ciągle można było wyczytać zakłopotanie.
-Wszystko dobrze, jak treningi?-uśmiechnęłam się i usiadłam na kanapie na holu hotelowym, zaraz obok mnie dosiadł się Maciek.
-Coraz lepiej. Wtedy w Zakopanem... Głupio wyszło, naprawdę. Przepraszam, po prostu..- Kot zdecydowanie się denerwował, zawsze gdy się stresował bawił się palcami u dłoni, nie inaczej było teraz.
-Daj spokój Maciek, było minęło. Nic mi się nie stało,a to najważniejsze.
-Nie Cyśka. Przepraszam Cię, serio. Nic się nie stało, a mogło. Byłem zazdrosny.. I wściekły. Nie odzywałaś się tyle czasu, nie wiedziałem co się z Tobą dzieje. Nie dałaś szansy mi wytłumaczyć tego co widziałaś w Krakowie. Naprawdę Cię kochałem. Ciągle kocham.
-Maciek daj spokój. Minęło już tyle czasu...
-Nie Cysia. Wtedy odpuściłem i straciłem Cię na tyle czasu. Drugi raz nie po pełnie tego samego błędu- mówiąc to zbliżył się do mnie i chwycił mnie za rękę.- Jeśli się kogoś kocha walczy się o tą osobę.
-Co tu się dzieję?-nie wiadomo skąd pojawił się Gregor. Dzięki Bogu, zaczęłam się już bać tego w jakim kierunku zmierza ta rozmowa.Poza tym gdyby można było zabijać wzrokiem, Kot by już nie żył.
-Rozmawiamy tylko, stało się coś?-zapytałam, zabierając rękę z uścisku Maćka.
-Chciałem spytać tylko gdzie są czyste pieluszki, ale poradzę sobie sam. Rozmawiajcie sobie dalej.- Gregor rzucił Maćkowie wściekłe spojrzenie i wrócił się do pokoju. Dzięki za ratunek, serio.
-Kocham Cię Marcelina. Nigdy nie przestałem. Kiedy wyjechałaś, nie dawałaś żadnego znaku życia, myślałem że oszaleję. Byłaś... Jesteś dla mnie wszystkim
-Maciek.. Minęły 3 lata. Jestem zaręczona, mam synka. To co było kiedyś już nie istnieje...
-Miłość nigdy nie przestaje istnieć i sama dobrze o tym wiesz. Daj mi szansę odbudować to wszystko, proszę...Kocham Cię jak wariat. Daj mi tą ostatnią szansę...- Trzy lata temu byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, którzy nie widzieli poza sobą świata, ale wystarczył jeden moment aby to wszystko zniknęło. Teraz po tych kilku latach widząc te same iskierki szczęścia i prawdziwej miłości w oczach Maćka, wiem że mówi szczerze. Kot zawsze o uczuciach mówił szczerze, zwłaszcza o tych którymi darzył mnie. Patrząc na niego zaczynam się wahać czy decyzja którą podjęłam była dobra, ale zaraz przed oczami pojawia mi się uśmiechnięta twarz Gregora, kiedy po raz pierwszy na ręce wziął małego.- Cysia?- zapytał Maciek, kiedy nie odzywałam się przez dłuższą chwilę.

**********
Wracam ludzie! Święta już nie długo (tylko 8 dni, high yeah!), semestr dobiega końca ( co nie przeszkadza moim nauczycielom w poniedziałek dzień przed wystawianiem ocen zrobić 2 sprawdziany i 2 kartkówki), czasu coraz więcej nareszcie i mam nadzieję że coraz więcej weny do pisania nowych rozdziałów.
 A na razie życzę wam Magicznych i spokojnych  świąt, spędzonych w gronie rodziny, wymarzonych prezentów, szczerego uśmiechu na twarzy każdego dnia,a zwłaszcza w ten szczególny czas. Dużo miłość i szczęścia w nadchodzącym Nowym roku, aby był on jeszcze lepszy i niezapomniany. Wesołych świąt kochani

Rozdział?

19:49

Patrząc na wyświetlenia wnioskuje, że kogoś interesuje moje opowiadania, wiec naprawdę mi przykro że rozdziału nie było tutaj od 3 tygodni. Niestety nie tylko skoczny świat jest nieidealny. Moi nauczyciele w szkole są tak kochani, że bardzo dbają o wolny czas uczniów, zadając mnóstwo prac domowych i sprawdzianów, ograniczając mój czas wolny do minimum. Zdaję sobie sprawę, że nie tylko tak jest u mnie, więc nie traktuje tego jako główną wymówkę braku rozdziału. Moja wena także gdzieś zniknęła. Wiele razy zaczynałam pisać nowy rozdział, ale po 2-3 zdaniach zacinałam się i nie wiedziałam co pisać. Mam naprawdę wielką ochotę napisać coś nowego, ale kiedy zaczynam to od razu się zacinam. 
Już za niecały miesiąc zaczyna się przerwa świąteczna, dużo wolnego czasu, mało nauki i czas w którym kocham pisać. Na razie muszę zająć się poprawianiem ocen i uczeniem się na sprawdziany. I niestety nowy rozdział najszybciej pojawi się około początku drugiej połowy grudnia. 
A na poprawę humoru Austria Team w swojej własnej piosence! Nieziemski teledysk i mega piosenka! 


A już jutro zapraszam wszystkich o 16:45 przed telewizory do dmuchania pod narty biało-czerwonym! Puchar Świata w końcu wraca! Oby w tym roku Kuusamo pozwoliło przeprowadzić zawody. 

Rozdział 5

22:24

*Planica 20.03.2015
-Planica. Planica.
-Ej Schlierenzauer jak nie umiesz to nie śpiewaj.
-Zamknij się Stefan, sam nie umiesz śpiewać!- Szliśmy właśnie do wioski skoczków, a Gregor i Stefan kłócili się o to kto umie śpiewać a kto nie. Dorośli faceci proszę państwa.- Zamknij się, bo dziecko mi obudzisz!- powiedział Gregor, a mały jak na zawołanie zaczął płakać.- No i widzisz co zrobiłeś?- dodał, wzięłam małego na ręce i zaczęłam go usypiać. Po odnalezieniu domku Autów, chłopacy zostawili w nim swoje rzeczy i zaczęli zajmować się sobą. Razem z małym na rękach usiadłam przed domkiem, a zaraz do mnie dołączył Gregor i Morgi. Po chwili podbiegł do nas Piotrek Żyła, który robił za reportera.
-Gregor nasi widzowie mają bardzo ważne pytanie do Ciebie.- powiedział i się zaśmiał.- Jak radzisz sobie w roli ojca? Jest to trudniejsze od skoków?
-Zdecydowanie łatwiej jest skakać niż zmieniać pieluchy, ale nie wymigam się. Bycie ojcem jest wspaniałym uczuciem. Pomagam Cysi jak tylko się da, teraz kiedy kończy się sezon będę starał się robić to częściej. Taki mały szkrab w domu to zdecydowanie skarb. 
-Wiec mówisz, że przewijanie pieluch Ci nie straszne, hehehe. A co ty na to Cysia? Gregor nie ściemnia?
-Nie. Jest świetnym tatą. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego ojca dla mojego dziecka niż on.- powiedziałam, a Piotrek oddał mikrofon operatorowi kamery.
-O Kamil! Zobacz jakiego ślicznego siostrzeńca masz!- krzyknął Piotrek, do Kamila, który był na drugim końcu wojski skoczków, przy czym obudził małego.- Ołłł…. To ja ten no… Do zobaczenia!- dodał i już go nie było, Gregor wziął małego do domku, a do mnie podszedł Stoch.
-Hej… Możemy porozmawiać?- zapytał Kamil, a ja pokiwałam mu na „tak”.- Więc… Co u Ciebie? Jak mały?
-Wszystko okej. Thomi rośnie jak na drożdżach. 
-Jesteś szczęśliwa?
-Jak jeszcze nigdy. Mam kochającego narzeczonego i synka. 
-Ale nie masz rodziny obok siebie...
-Oni są moją rodziną Kamil. 
-Więc co Cyśka? Kompletnie zapomniałaś już o rodzicach, o mnie...?
-Nigdy nie zapomniałam. Jesteście moją rodziną, kocham was.
-To dlaczego nie wróciłaś? Nie dałaś żadnego znaku życia? Masz pojęcie jak umieraliśmy ze strachu? Nie było żadnej wiadomości od Ciebie, kompletne przepadłaś!
-Musiałam odpocząć, odciąć się od tego wszystkiego. Przemyśleć wiele rzeczy. 
-I zajęło Ci to 2 lata?
-Potrzebowałam osoby która pomoże to wszystko zrozumieć, dojść do pewnych wniosków. Taką osobą okazał się Gregor.
-Skoro pomógł Ci dojść do takich wniosków to czemu nie zadzwoniłaś, nie dałaś głupiego znaku ze żyjesz? I czemu to on niego musiałem dowiedzieć się że zostałem wujkiem, a nie od własnej siostry?!
-Kiedy chciałam to zrobić, trafiłam do szpitala, tam dowiedziałam się że jestem w ciąży, lekarz powiedział że mam odpoczywać i ograniczyć stres do minimów, dlatego tego nie zrobiłam. Razem z Gregiem postanowiliśmy że po zakończeniu sezonu zrobimy to na spokojnie. A o tym że dowiedziałeś się o Thomasie od Gregora to wcale nie wiem, więc w sumie powinieneś mu podziękować, bo gdyby nie on to byś się pewnie dopiero dzisiaj o tym dowiedział. 
-Mogłaś napisać chociaż głupiego sms, że nic Ci nie jest... 
-Masz rację, mogłam. Nie wiem czemu tego nie zrobiłam, przepraszam.
-Jeżeli już sobie wszystko poukładałaś i nie musisz martwic się stresem, to mam nadzieję, że już więcej nie będziesz uciekać... I znowu będziemy mogli być prawdziwą rodziną. Co ty na to Cysia?
-Chętnie Kamil.-odparłam z uśmiechem na twarzy.
-Ooo a tu mamy mamusię, a obok wujka.- Z domku wyszedł Gregor razem z małym na rękach.
-Kamil, poznaj swojego siostrzeńca Thomasa Kamila.- Brat spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, niedowierzając w to co powiedziałam.
-Kamila?-W miedzy czasie narzeczony podał mi synka i odszedł do chłopaków, grających w siatkówkę.
-Razem z Gregorem postanowiliśmy dać mu imię po niesamowitych osobach. Razem z Thomasem jesteście ambitni, silni, nie poddajecie się, walczycie o swoje, ciężko pracujecie na marzenie. Thomas jest naszym przyjacielem, a ty jesteś moim bratem. Obaj jesteście ważnymi osobami dla nas.
-Cieszę się, że mam Cię z powrotem Cyśka.

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Rozdział 4

20:10

*31.01.2015 Innsburck
-Gregor?-Nic. Zero reakcji.-Gregor!-dalej nic-Gregor do cholery! Twój syn właśnie chce na świat przyjść a ty śpisz sobie w najlepsze!-krzyknęłam, a ten od razu wstał. Pomógł mi się ubrać, wziął torbę z szafy i łamiąc chyba wszystkie przepisy zawiózł mnie do szpitala.

*Gregor
Po przyjechaniu na porodówkę, pielęgniarka zabrała Cysie na sale, a ja zostałam w poczekalni, zadzwoniłem do rodziców i Thomasa i powiedziałem im że Marcelina właśnie rodzi. Moi rodzice powinni zaraz tu być, a Thomas powiedział że będzie najszybciej jak to tylko możliwe. Po chwili na korytarz wyszła pielęgniarka i pozwoliła mi wejść na salę.

*12 godzin później.
-Gratuluję, mają państwo zdrowego synka.- powiedział lekarz podając Merci małego.- Chcę pan przeciąć pępowinę?- zwrócił się do mnie, podał mi nożyczki, a ja zrobiłem to co miałem.
-Ma twoje oczy.- powiedziałem, a Cysia uśmiechnęła się do mnie, odwzajemniłem jej uśmiech i pocałowałem ją. Jestem tak cholernie szczęśliwy.-Cześć mały. To ja twój tatuś. Kocham Cię i twoją mamusię strasznie mocno.- powiedziałem i ucałowałem małego w główkę. Po chwili pielęgniarka wzięła małego, a ja musiałem wyjść. Na korytarzu czekali już moi rodzice, rodzeństwo oraz chłopacy, których pewnie powiadomił Thomas. Wszyscy zaczęli mi gratulować i ściskać, a ja się tylko uśmiechałem. Po chwili wyciągnąłem telefon z kieszeni i postanowiłem napisać do Stocha, bądź co bądź to brat Cysi i nawet jeśli ona mnie za to później zabije to trudno.
"Właśnie zostałeś wujkiem. Marcelina urodziła zdrowego chłopczyka. Czują się dobrze."
Kliknąłem wyślij i schowałem telefon do kieszeni. Po około 10 minutach Marcelina została przewieziona na salę i można  było do niej wejść. 
-Wiecie już jak go nazwiecie?-zapytała moja mama. Cysia spojrzała na mnie, a ja się uśmiechnąłem i pokiwałem głową na "tak".
-Thomas Kamil.- powiedziała, a ja spojrzałem na Morgiego, u którego nagle pojawił się uśmiech od ucha do ucha. 
-Cysia, ale mogę być chrzestnym nie?-zapytał Kraft.
-Co? Nie! Ja będę chrzestnym!- odezwał się mój brat.
-Nie, bo ja!- Michi.
-Ja nim będę, co nie Cysia?-Fettner. I tak zaczęła się kłótnia kto będzie chrzestnym naszego synka.
-Czy jak Lili się urodziła też to wyglądało?-zapytała Cysia Morgiego.
-Uwierz, było gorzej.-powiedział, a Cysia się zaśmiała- Gregor chodził za mną przez tydzień i się mnie o to pytał.
-Ej! Nie prawda!-zaprzeczyłem szybko.- To były tylko 2 dni!-dodałem, a Marcelina się zaśmiała. 
-Thomas? Chcielibyśmy Cię z Gregorem o coś poprosić.
-Wiesz tak sobie pomyśleliśmy, że może chciałbyś zostać chrzestnym małego?- zapytałem, a Thomas spojrzał na mnie jak na debila.-Thomas?-powiedziałem, a blondyn się uśmiechnął.
-Z największą przyjemnością.
-Hej! To ja miałem być chrzestnym.- z kąta pokoju można było usłyszeć głos Krafta.
-Nie obraź się Stefan, ale jednak wolę kogoś bardziej odpowiedzialnego do tej roli.
-Przecież jestem odpowiedzialny!
-Stary, raz jak wracaliśmy z zawodów zostawiłeś narty w hotelu. To jest odpowiedzialność?-powiedział Michi, a wszyscy się zaśmiali.  Po 2 godzinach wszyscy zaczęli się już zbierać. Posiedziałem z Merci i małym do rana, dopiero kiedy przyszła moja mama, pojechałem do domu się przespać i wziąć prysznic. Bez owijania w bawełnę mogę powiedzieć że jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Mam cudowną narzeczoną i pięknego synka. Czego chcieć więcej?

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Chapter 3

12:00

*Kamil Stoch
-Nie uwierzycie kogo dziś widzieliśmy!- do mojego i Stefka pokoju wpadli nagle wiewiór i starszy Kot. Stefan razem ze mną spojrzał na nich i po chwili wrócił wzrokiem do laptopa, ja uczyniłem to samo.- Serio zero zainteresowania? Kamil nawet ty?- jęknął Piotrek.- Jak ci powiem kogo widzieliśmy na konkursie to Ci gęba odpadnie! 
-To gadaj, a nie dramatyzujesz.- odparł Hula.
-Cyśkę widzieliśmy!- krzyknął Kot.
-No i co w tym dziwnego? Też ja widzieliśmy, była razem z Ewą.-powiedziałem.
-Boże Kamil jaki ty głupi! Twoją siostrę widzieliśmy, a nie żonę Stefana!
-Co?! Nie róbcie se jaj, bo to nawet już nie śmieszne.
-No ale my prawdę mówimy!  Była z Austriakami.- powiedział Piotrek, a ja otworzyłem szeroko oczy ze zdziwienia. Jak to moja siostra z Austriakami?!
-No ale to nie wszystko... Z tym Schlierenzauerem to ją chyba coś więcej łączy, bo się całowali..-dodał Kot.
-Maciek wie?-zapytałem, a ten akurat wszedł do pokoju.
-Co wiem?- zapytał, a chłopacy powiedzieli mu to co wcześniej mi.-Co ku*wa?! Gdzie ona jest?- zapytał i juz chciał wyjść ja szukać, a ja razem z nim, ale zatrzymali nas chłopacy.
-Jest jeszcze coś... Ona jest w ciąży...- powiedział Kuba, a nas zamurowało, Maciek pierwszy się otrząsnął i zbiegł na dół.
*Marcelina
Wychodziłam właśnie z chłopakami do hotelu, gdy na dół zbiegł wściekły młodszy z braci Kot- Maciek i mój brat, a zanim reszta Polaków. Kiedy nas zauważył, podszedł do Gregora i walnął mu w nos, ten się zachwiał i mało co nie upadł, ale złapał go Michi.
-Oszalałeś?!
-Ja oszalałem? Ja?- zapytał ironicznie i się zaśmiał.- To nie ja odbiłem komuś narzeczoną i zrobiłem jej dziecko!- dodał i po raz kolejny walnął Gregorowi w twarz, a w hotelu można było słyszeć mój krzyk, przed oczami zrobiło mi się ciemno, w ostatniej chwili przed upadkiem uchroniły mnie ramiona Gregora.
*Gregor
-Widzisz co narobiłeś debilu?! Ona za 2 tygodnie rodzi! Boże Cysia obudź się! Niech ktoś zadzwoni na pogotowie!- Nie wiem nawet kiedy przyjechała karetka i zabrała Marcelinę do szpitala, zaraz za nią pojechałem ja wraz z Thomasem.- Przepraszam, przed chwilą przywieziono tu kobietę w ciąży, gdzie ją zabrali?- zapytałem po angielsku młodej dziewczyny w recepcji,
-Drugie piętro, na lewo. Tam proszę pytać lekarza.- odpowiedziała, a ja czym prędzej pobiegłem po schodach do góry. Wpadając na oddział, zaczepiłem pierwszego lekarza, który się pojawił mi przed oczami.
-Przed chwilą, przywieziono tu moją narzeczoną. Marcelina Stoch. Co z nią?
-Z panią Marceliną wszystko na szczęście dobrze. Z dzieckiem także. W karetce odzyskała przytomność. 
-Mogę do niej wejść?
-Przykro mi, ale jest to niestety niemożliwe. Pańska narzeczona jest w tej chwili pod kroplówką i musi odpoczywać. Za niedługo rodzi i nie wolno jej się denerwować. Jutro będzie mógł ją pan zabrać do domu. Proszę się nie martwić, jest w dobrych rękach.- powiedział i odszedł. Całe szczęście że jej i małemu nic nie jest. Wyciągnąłem telefon i zacząłem pisać do niej pisać wiadomość.
"Cześć kochanie ;* Lekarz nie chciał mnie do Ciebie wpuścić, ale jutro pozwolił mi Ciebie stąd zabrać, więc z samego rana przyjadę po was ;) Cieszę się że nic wam się nie stało. Kocham was <3 xoxo"
 Kliknąłem wyślij i schowałem telefon do kieszeni. Odwróciłem się do Thomasa, wyszliśmy ze szpitala i udaliśmy się w drogę powrotną do hotelu. Po dojechaniu na miejsce, Morgi poszedł coś zjeść, a ja udałem się do swojego pokoju.
-Co z nią?- Stoch, który dotąd siedział pod drzwiami mojego pokoju, podniósł się do pozycji prostej.
-Nie twoja sprawa. Od kiedy Cię to interesuje co u niej?
-To moja siostra. Zawsze mnie to interesowało! 
-Tak? To dlaczego 2 lata temu wyjechała do Austrii, co?
-Miała dość...-powiedział cicho, jakby do siebie.
-Czego miała dość Stoch? No proszę, powiedz to głośno!
-Miała dość mnie...
-Tak Kamil. Miała dość Ciebie i skoków. Bo właśnie one odebrały jej wszystko co kochała. Rodziców, brata, narzeczonego... Ale wiesz co? Są rzeczy ważniejsze niż skoki. Takimi rzeczami jest rodzina. Bez niej nic innego nie istnieje. Ty jak widać tego nie wiesz.. -powiedziałem i już chciałem wejść do pokoju, kiedy zatrzymał mnie głos Stocha.
-Nic nie rozumiesz. Cysia zawsze była dla mnie najważniejsza, ale jak każdy człowiek chce spełniać marzenia. Sam dobrze coś o tym wiesz..
-Masz rację. Wiem. Ale mi marzenia nie przeszkodziły w miłości..- powiedziałem i wszedłem do pokoju. Po szybkim prysznicu, położyłem się do łóżka. Napisałem jeszcze tylko Cysi że ja Kocham i zasnąłem.
*następnego dnia rano, Marcelina
Już z samego rana był u mnie Gregor. Przebrałam się w rzeczy przywiezione przez niego i po odebraniu wypisu udaliśmy się do hotelu.
-Cysia...- usłyszałam zaraz po wejściu do lobby. Naprawdę nie mam ochoty z nim teraz gadać.
-Daj mi spokój.
-Cysia... Przepraszam. Wiem że jestem strasznym Chamem i dupkiem, ale naprawdę jesteś dla mnie ważna. Porozmawiaj ze mną proszę...
-Nie mamy już o czym rozmawiać Maciek. Spieprzyłeś wszystko co było między nami już dawno temu, teraz daj mi spokój.- powiedziałam i czym prędzej udałam się do swojego i Gregora pokoju. Od razu po przekroczeniu progu, Gregor mnie przytulił, a łzy zaczęły mi lecieć po policzku.
-Cii już dobrze kochanie, nie płacz. Będzie dobrze.

*****Dominika Xx*****

Snap: bvbborussen11
Insta: half_a_heart_11

Twitter: polgerangel

Popular Posts